Samurai. Dziecko kraju wiśni, w samej dzielnicy starych dziejów, Kyoto, w miejscu przez tokijczyków prawie zapomnianym, dojo, siedział pogrążony w myslach. Małe wstążeczki światła oświetlały jego nienaturalny kolor skóry. Był bardzo blady, prawie tak, jak snieg. Jego usta pokrywała lekka czerwień, były małe, ale miały rozkoszny krztałt. Wyglądał na niestarszego niż dwadzieścia dwa lata.
Jego dusza była jakby uśpiona. Nie słyszał on nawet powiewu wiatru, szelestu liści drzew kwitnących za dojo, chrobotania jakiejś polnej myszy pod fundamentami... Za nim, na plecionym sznurze wisiał gruby worek z lnu, napełnionu po same brzegi ziarnem tak, aby napęczniał jak najbardziej i stał się jak najtwardszy.
W jednej sekundzie młodzieniec otwarł oczy.
- "Strategia wojny polega na przebiegłości i stwarzaniu złudzeń." - pomyslał w skupieniu obserwując koniec swego miecza. - "Poznaj dobrze wroga i poznaj dobrze siebie, a w stu bitwach nie zaznasz klęsk" - W tym momencie zerwał się na równe nogi, odwracając się w niesamowitą szybkością, po czym ścinając wiszący za nim worek, jednym cięciem. Ziarna zaczęły wysypywać się na podłogę, co sprawiało wrażenie klepsydry. - "Jeśli chcę uzyskać przewagę nad przeciwnikiem, muszę być świadomy nie tylko sposobu, w jaki on uderza, ale także jakim kosztem może to się odbyć. Korzyść i brak korzyści są w naturalny sposób wymienne. Dlatego człowiek oświecony głęboko rozważa każdy ruch.*" Z tymi myślami skierował się do niewielkiej szafeczki w drugim pokoju, wyjmując kadzidła, po czym zapalając je. W pomieszczeniu unosił się zapach Opium. - Kiedy będę tak silny jak wy, że będę wam mógł dorównać, spodziewajcie się mnie w swych progach. - powiedział szeptem, obserwując ostatnie kępki ziarna, wysypujące się na podłogę. Machnął mieczem, po czym ziarno znów znalazło się w worku, który nie wyglądał na uszkodzony. Samurai zasiadł na swoim miejscu znów pogrążając się w myślach.
*sztuka Sun Tzu
Offline
- Chłopcze... Jak ty to zrobiłeś? Czy nie powinieneś szanować swojej broni? Czy nie powtarzałem wam tego tysiąckroć, że miecze stanowią duszę samuraja, że powinniśmy otaczać je głęboką czcią? - zapytał poddenerwowany mężczyzna patrząc surowo na chłopca. - Zaraz przynieś mi twój bambusowy miecz!
Offline
Mężczyzna złapał jedną cześć kija, uderzając dosyć mocno chłopca w plecy, po czym uśmiechnął się lekko. - Wierzę, że nie złamałeś go dla zabawy i popisu... - powiedizał, odwracając się na pięcie i idąc w stronę drugiego pokoju. Zniknął za parawanem, kiedy machnął dłonią nad dwoma kawałkami kija, a ten na powrót stał się jednym ciałem.
Przyszedł do chłopca, podając mu miecz, po czym ogarniając swoim ramieniem, jego postać. - Poćwiczmy razem, by takie sytuacje nie miały więcej miejsca. - mówiąc to, ciągnął chłopaka w stronę placu, który teraz był pusty...
Offline