Czarny cień wiszący nad Kyoto, zalał świat mroczną peleryną nocy, zabijając wszelkie światło w każdym jego zakątku.
Gęste chmury na niebie kłębiły się w ciemne, burzowe masy.
Pierwsze krople uderzyły o ziemię, rozbryzgując się na jego twarzy, zwróconej do nieba. Siedział na dachu jednego z domów, jak to miewał w zwyczaju, po zmroku, patrząc w bezdenną czerń nocnego nieba. - Kolejna noc, kolejna noc - zaczął nucić, róznoczesnie grając na skrzypcach. - Noc o szafirowych oczach gwiazd... (...) O matko samotności, przyjmij mnie w swe objęcia... Zagraj wraz ze mną pieśń odrodzenia... Umieraj wraz ze mną i kochaj wraz ze mną... (...) Kochaj wyłącznie mnie, samolubną miłością... Mnie, twego najwierniejszego syna..." - nagle przerwał, zaczynając inną melodię. -"Czas poczuć bicie serca, werble życia, krew spełnienia, nasienie wampiryzmu... Pijcie krew, która daje wam życie..." - nagle skończył, wpatrując się w ciemne uliczki. Odłożył skrzypce na bok, czując jak krople deszczu spływają po jego włosach i twarzy. -"O deszczu deszczu... Posoko naszej ziemi..." - znów podśpiewywał.
Offline
Mężczyzna nie wiedział, że na dole stoi ktoś, kto uwaznie mu się przysłuchuje...Ten ktoś czaił sie teraz za murem z dyktafonem, przyklejony do niego..:"Yeah! mam to mam to! Chwyciło.." Powiedział pod nosem odtwarzając głos mężczyzny śpiewajacego przed chwilą:"..Tak tak! działa..." Tajemniczy ktoś zakradł się teraz w krzaki i uważnie czekał...
Offline
Mężczyzna usłuszał szelest krzaków. - "Oh! Cielę samo przyszło do paszczy wilka..." - pomyslał, zeskakując bezszelestnie z dachu. - "Gdzie się kryjesz kolacjo, niech zasmakuję cię całym sobą..." - Mężczyzna zakradł się w krzaki od drugiej strony... - "Nie lubię ciuciubabki, więc lepiej wychodź szybko..."
Offline
Mężczyzna podniusł go do góry, za ogon, wyrywając mu dyktafon i gniotąc go butem. - Szczur z dyktafonem to bardzo egzotyczny widok...! - mówiąc to, spojrzał na szczura chłodno. - Pokaż swą prawdziwą postać głupcze... Nie rób ze mnie idioty, a z siebie kłamcy... Czy aż tak nisko upadłeś, by zamieniać się w tak prymitywne zwierzę...?
Offline
Nagle szczur zniknął zamieniajac się w dym, a mężczyzna ktorego prawdopodobnie spodziewal sie skrzypek siedział teraz wysoko na gałęzi pobliskiego drzewa swobodnie machając nogami:"Jakie szczęście, że zdążyłem wyjąć kasetę!" Powiedział pokazując malą dyktafonową kasetkę:"Jak ci na imie skrzypku? A tak pozatym..Szczury to bardzo mądre zwierżeta, nei slyszałeś?"
Offline
Mężczyzna skrzywił się, przerzucając na plecy kruczoczarne loki. - Nie słysząłeś, że jeśli chcesz znać czyjeś imię, najpierw powinieneś podać swoje...? - zapytał z ironicznym uśmiechem. - Ale niech będzie... Na imię mi Samaeru - powiedział kłaniając się grzecznie. - To nie jest chyba "twój dzień". Po co ci ta kaseta...?
Offline
"Jesteś strasznie utalentowanym muzykiem.." Odparł mężczyzna wciąż wymachując kasetką:" Chciałem to mieć..dla siebie.." Powiedział z uśmiechem poczym zniknął pojawiajac się na powrót na ziemi:"Chyba mogę uwiecznić twój nieziemski musical na tej kasecie?"
Offline
Mężczyzna patrzał na niego wzrokiem "kim do cholery jesteś?" nic nie mówiąc. Nagle, niespodziewanie przerwał ciszę. - Biedny chłopcze... - powiedział z udawanym żalem. - Biedny chłopcze... - powtórzył. - Na nic ci śpiewy zamknięte na zawsze w tym, co trzymasz w ręku, tej małej przeszłości... Przyszłość bywa okrutna, doprawdy... - mówiąc to znacznie zblizył się do chłopaka. - Ja jednak sprawię, że twe życie stanie się piękne! Nieskazane i czyste jak dotąd! Pozwól, że złożę na twej szyi pocałunek wieczności, pozwól, że przez moment będę tobą, biedny chłopcze... - Z tymi słowami złapał go za ramiona żelaznym uściskiem, zbliżając wargi do jego szyi. - Dobranoc...
Offline
-"C-co...?" - pomyslał, zdziwiony reakcją młodzieńca. - Cóż ty wygadujesz chłopcze? Ja, zagubiony w muzyce? - Zaśmiał się krótko i cicho. - Muzyka jest moją duszą i mną samym, ja nie gubię się w jej świetności, a smakuję ją całym sobą... - W tym momencie spojrzał na motyla chłodnym spojrzeniem, którym miał w zwyczaju obdarzać wszystkich i wszystko. - Raz jesteś szczurem, raz motylem... Czyżbyś był czarodziejem...? - zapytał, chowając ręce do kieszeni.
Offline
"Nie wiele się pomyliłeś przyjacielu.." Powiedział na powrót zmieniajac isę w człowieka:"To nie lada zagadka...Lecz nie ważne kim jestem zawsze będę szanował twoją muzykę, pozwól m iwięc kochać ją i sluchać cały czas..." Powiedział wyciągając kasetkę z kieszeni:"Mogę to zatrzymać?"
Offline
- Jesteś bardzo upartym młodzieńcem... - powiedział pogodnie. - Dobrze więc, możesz ją zatrzymać, ale czy nie wolisz podążać jej korytarzami za każdym razem, kiedy zapadnie zmrok, a ja zbudzę się, jakby wyrwany z objęć śmierci, przygrywając tobie, słoneczny, nocną melancholię...? - męczyzna dotykał teraz kosmyki jego włosów, zaplatając je w długie, śnieżnobiałe palce. - Nie wolisz, gdy płynie ona z bliskich memu sercu skrzypiec, niż z magnetofonu? Za każdym razem zmieniając swój ton, swe słowa i melodię, stworzoną specjalnie dla ciebie? Wyobraź sobie, słoneczny, te chłodne noce i jeszcze większy chłód drgań smyczka, ocieranego o struny...A my, pod granatową peleryną nieba, usłaną diamentami gwiazd, kochalibyśmy ją obaj, obaj śpiewali smutne pieśni ku chwale mrocznej, głuchej nocy... - powiedział, patrząc na srebrny talar księżyca. - Nie wiem kim jesteś i nie wiem, dlaczego prowadzę z tobą stałą konwersację, zamiast zabić cię, słoneczny, zamiast zabić słońce, pozwalając by noc na zawsze istniała tylko w swej samotności... Nie wiem dlaczego to uczucie jest tak mocne i tak wyraźne... - powiedział prawie szeptem, wciąż patrzac w niebo. - Czy to twa iluzja?
Offline
"Nie. Na twe szczęście i szczęście samego siebie nei korzystam z iluzji, którą tak uwielbiam.." Powiedział męzczyzna:"Dobrze więc, będe przychodził na twe koncerty Mistrzu Nocy, a teraz dobranoc.." Mówiąc to zamienił sie w motyla i odfrunął...
Offline